Przewrót kopernikański w samorządach?
Czeka nas zmiana cywilizacyjna. Samorządowcy muszą przyjąć nową filozofię działania – porzucić podejście silosowe i nabyć zdolności do postrzegania rozwoju swoich „małych ojczyzn” w sposób całościowy, międzysektorowy i długofalowy. Stworzyć samorząd oparty na ludziach. Bo to właśnie ludzie staną się najważniejsi – ich potrzeby, aspiracje i preferencje. Wśród kandydatów w nadchodzących wyborach szukajmy takich przedstawicieli, którzy to rozumieją i będą w tym kierunku działać. | dr Jan Szomburg
Drogie Kongresowiczki, Drodzy Kongresowicze, Szanowni Państwo,
rozwój naszych samorządów przebiegał dotychczas (w dużym uproszczeniu) zgodnie z hierarchią znaną z piramidy A. Maslowa. Odtworzony w Polsce w latach 90. samorząd terytorialny musiał najpierw skupić się na potrzebach podstawowych (egzystencjalnych), by następnie iść „w górę” – ku potrzebom wyższego rzędu.
W pierwszej fazie zbudowano więc podstawy organizacyjne działania samorządów. Następnie dokonano ogromnego skoku inwestycyjnego wyrywającego nas z zapóźnień (przede wszystkim rozwijając „twardą” infrastrukturę – drogi, kanalizacja, szkoły, boiska, place zabaw itd.). Działania te nie były specjalnie trudne czy obarczone ryzykiem – deficyty rysowały się aż nadto wyraźnie. Samorządowcy mogli ze spokojem przecinać wstęgi, bo niemal każda inwestycja okazywała się „strzałem w dziesiątkę”. Realizacja szerokich programów inwestycyjnych wymagała bardziej umiejętności technokratycznych niż wysublimowanych metod konsultacji, uwzględniania sprzecznych interesów czy trafnego odczytywania przyszłych wyzwań.
Zaraz potem samorządy przechodziły do kolejnej fazy – przyciągania inwestorów i wspierania biznesu. W sytuacji niedoboru miejsc pracy, było to racjonalnie uzasadnione działanie, odpowiadające na ówczesne potrzeby. Konkurencja pomiędzy samorządami znów przebiegała jednak bardziej wokół tych czynników „twardych” niż tych „miękkich” – prowadzących do lepszego zarządzania i synergii
Dziś żyjemy już w innej rzeczywistości. Po pierwsze, jako kraj demograficznie się kurczymy. Z rynku pracy już ubywa corocznie ok. 100‑150 tys. osób zdolnych do pracy, a te procesy za 5‑7 lat jeszcze przyspieszą. Wchodzimy w okres, w którym to nie kapitał, a praca będzie wąskim gardłem rozwoju. Oczywiście możemy liczyć, że automatyzacja, cyfryzacja i technologie oparte na sztucznej inteligencji pozwolą nam przejść to załamanie łagodniej, ale ich realnego wpływu na rynek pracy nikt odpowiedzialny nie podejmie się dzisiaj oszacować. Wszystko wskazuje na to, że wyludniające się gminy i miasta przechodzić będą jednak mniejszy lub większy kryzys.
Równocześnie weszliśmy już w fazę wielkiej, zielonej transformacji, czyli takiego rozwoju i takich inwestycji, które nie będą szkodliwe dla klimatu i środowiska oraz będą mitygowały wpływ zmian klimatycznych. Chodzi głównie o dekarbonizację wszystkich dziedzin, zmniejszenie zasobochłonności produkcji, budowanie obiegów zamkniętych wykorzystujących surowce wtórne, termomodernizację budynków i zachowanie bioróżnorodności. Zielona transformacja to jednak również warunek utrzymania naszej konkurencyjności w UE, a właściwie w całym świecie Zachodu. Nie możemy mieć tu złudzeń – to jest także gra gospodarcza i biznesowa. Z brudnym i drogim prądem zostaniemy wyeliminowani z pozycji wartościowego poddostawcy dla europejskiego centrum, które będzie grało na reindustrializację (ale tym razem już w postaci zielonego i zautomatyzowanego przemysłu).
Osoby, którym powierzamy władzę w ramach naszych „małych ojczyzn” będą zatem zmuszone odpowiadać na zupełnie inne wyzwania niż dotychczas. W turbulentnej rzeczywistości nie ma już gotowych wzorców postępowania. Tu można nie trafić z inwestycjami, można je przeskalować, źle zsynchronizować itd.
Technokratyzm, powielanie „gotowych rozwiązań” i dotychczasowe metody zarządzania samorządami nie będą się już sprawdzały. Kluczowe znaczenie dla przyciągania i utrzymywania mieszkańców będzie miała jakość usług publicznych i niepublicznych, mająca bezpośredni wpływ na jakość życia i możliwości samorealizacji mieszkańców. Swoisty przewrót kopernikański polega na tym, że to ludzie staną się najważniejsi – ich potrzeby, aspiracje i preferencje. Kapitał przepłynie tam, gdzie będą ludzie – utalentowani, kreatywni, energiczni, posiadający wysokie kwalifikacje, szukający możliwości samorealizacji i dobrego życia.
Odwrócenie logiki „obywatel dla władzy i biznesu”, na „władza i biznes dla obywatela” sprawi, że różnorodne formy partycypacji obywatelskiej staną się czymś absolutnie naturalnym. Ludzie będą chcieli (w jeszcze większym stopniu niż obecnie) mieć realny wpływ na podejmowane lokalnie decyzje. Gotowość włączenia mieszkańców w proces współdecydowania o kierunkach rozwoju, do wykorzystania ich user experience (wiedzy i doświadczenia) w procesach ewaluacji i ponoszenia jakości usług publicznych staje się zatem niezwykle potrzebną kompetencją lokalnych liderów.
Syntetyzując różne trendy i procesy, można powiedzieć, że czeka nas zmiana cywilizacyjna. Samorządowcy muszą przyjąć nową filozofię działania – odejść od podejścia silosowego i nabyć zdolności do postrzegania rozwoju swoich „małych ojczyzn” w sposób całościowy, międzysektorowy i długofalowy. Stworzyć samorząd oparty na ludziach. Wśród kandydatów w nadchodzących wyborach szukajmy takich przedstawicieli, którzy to rozumieją i będą w tym kierunku działać.
Łączę serdeczne pozdrowienia i wyrazy szacunku,
dr Jan Szomburg
Przewodniczący Rady Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową
Inicjator Kongresu Obywatelskiego