Wspólnoty regionalne silne poczuciem podmiotowości i sprawstwa
Samorząd jako wspólnota mieszkańców to nasz wielki sukces. Po zmianach w 1989 roku poczuliśmy się naprawdę jak u siebie w domu i zaczęliśmy ten nasz nowy dom – Polskę, po swojemu, urządzać. Udało nam się wytworzyć to magiczne „razem”. Od czego zależy dalsze funkcjonowanie wspólnot regionalnych? Dlaczego tak ważna jest podmiotowość i obywatelskie zaangażowanie?
Samorząd to wspólnota mieszkańców i to rzeczywiście udało nam się wytworzyć przez ostatnie ponad 20 lat istnienia polskich regionów. Już w 1990 roku, a nawet jeszcze przy Okrągłym Stole, poczuliśmy się naprawdę jak u siebie w domu i zaczęliśmy ten nasz nowy dom – Polskę, po swojemu, urządzać. Ustawy o samorządzie były niezwykłym wyrazem tego naszego wspólnego marzenia.
Dziś samorząd regionalny pokazuje, że wspólnota ma przyszłość. Jako samorządowiec czuję się spokojna o perspektywy nie tylko tych naszych małych ojczyzn, ale i Polski. Jestem bowiem przekonana, że – wraz z obiektywnie zmieniającymi się warunkami – będziemy to nasze „razem” dalej budować. Przynajmniej dopóki dbamy o dialog i dyskusję o problemach prowadzoną wraz z obywatelami. Tak długo jak do debaty publicznej udaje się włączyć szerokie kręgi społeczne, uzyskujemy to, niezwykle ważne dla wspólnoty, poczucie podmiotowości. Ludzie dostrzegają wtedy, że we wspólnocie są szczęśliwi – a to podstawowy gwarant jej przetrwania.
Dopóki będzie dialog i dyskusja o problemach prowadzona wspólnie z obywatelami – wytwarzając poczucie podmiotowości – to wspólnoty, które tworzymy, będą szczęśliwe – a to podstawowy gwarant ich przetrwania.
Nasze województwo lubuskie jest bardzo młodym regionem. Mamy dopiero dwadzieścia trzy lata, a z definicją wspólnoty silnie łączą się kwestie integracji, tożsamości. Często więc, na tym „dzikim zachodzie” Polski, zadawaliśmy sobie pytanie – czy my, w regionie lubuskim, który powstał z zielonogórskiego i gorzowskiego, mamy wspólną tożsamość? Czy udało nam się zintegrować nasz region wywodzący się z dwóch różnych województw? Stworzyć ten swoisty lokalny folklor? Zielona Góra i Gorzów, to przecież nie tylko rywalizacja klubów żużlowych, ale także bardzo konkretne współzawodnictwo miast, zawierające w sobie odmienność ich tradycji, kultury, zwyczajów.
Trudne wyzwania ostatnich lat jeszcze wyraźniej pokazały jak bardzo sfera ta jest ważna. Po pierwszej fali pandemii dostałam od dziennikarzy pytanie czy walka z COVID‑19 coś we mnie zmieniła? To, co dostrzegłam – jako najistotniejsze – to doświadczenie wspólnoty. Poczułam, że w naszym, lubuskim regionie mamy już swoją tożsamość, że się zintegrowaliśmy. Gdy okazało się, że w chwili kryzysu nie ma centralnego planu, strategii, funduszy, ba, nie ma żadnych, nawet ogólnych instrukcji jakie działania należy podjąć, to – mimo to – mieszkańcy wiedzieli co robić. Sami zaczęli szyć maseczki czy zawozić pizzę lekarzom w szpitalach. Staliśmy się prawdziwą wspólnotą. Taką jaką ja sobie zawsze wyobrażałam jako samorządowiec, który od 30 lat jest na pierwszej linii frontu.
My, samorządowcy, tworzący ten fundament polskiej wspólnotowości, właśnie w takich sytuacjach w sposób szczególny odczuwamy sens naszej pracy. Często – w tych naszych małych ojczyznach – nie licząc przepracowanych godzin, stawiamy sobie wysoko poprzeczkę. Poprzez integrowanie mieszkańców wokół konkretnych spraw powodujemy, że nie liczą się barwy światopoglądowe, tylko idea wspólnoty politycznej, która tak silnie ludzi jednoczy. Chciałabym bardzo, żeby nie tylko kryzysy – jak walka z pandemią czy skutkami wojny – ale również pozytywne wyzwania tak nas do siebie zbliżały.
My – samorządowcy – poprzez integrowanie mieszkańców wokół konkretnych spraw, powodujemy, że nie liczą się barwy światopoglądowe, tylko idea wspólnoty politycznej, która tak silnie ludzi jednoczy.
Jako samorządowcy działamy „tu i teraz”. Gdy jest taka potrzeba, natychmiast „zakasujemy rękawy” i bierzemy sprawy w swoje ręce, zanim państwo zareaguje. Myślę więc, że receptą – taką bardzo skuteczną – na sukces rozwojowy Polski jest, zapisana w naszej konstytucji, zasada pomocniczości, czyli decentralizacja. Różni politycy rządzili naszym krajem, ale zwykle co do tego kierunku mieliśmy konsensus. Ostatnio jesteśmy jednak świadkami recentralizacji. Odbierane są samorządom kompetencje i ograniczane dostępne fundusze… Tym głośniej należy mówić, że decentralizacja jest dobrą receptą na silną Polskę. Że samorząd to właściwy pomysł na włączenie obywateli – przekazywanie nie tylko zadań, ale również odpowiedzialności.
Jestem wychowanką profesora Jerzego Regulskiego i starałam się wprowadzać zasadę, którą on – jako współtwórca samorządu terytorialnego – wdrażał, że państwo powinno zająć się tym czym musi, a tym czym nie musi, lepiej zajmie się obywatel. Dlatego tak ważne są rozmowy, debaty i dopiero w oparciu o wypracowane, w ich trakcie, argumenty merytoryczne należy podejmować decyzje oraz rozwiązywać konflikty. Ja tego doświadczałam na poziomie samorządu gminnego i powiatowego, jak i teraz na szczeblu regionalnym.
Decentralizacja jest dobrą receptą na sukces rozwojowy Polski, ponieważ jest to włączenie obywateli – przekazywanie nie tylko zadań, ale również odpowiedzialności.
Kluczem do rozwoju Polski jest więc decentralizacja, ale też równość i tolerancja, bo choć jesteśmy różnorodni, to musimy umieć ze sobą współpracować i włączyć każdego, nawet jeśli ma inne poglądy. Wspólnotę muszą tworzyć ludzie dojrzali, którzy są zdolni to budowania kompromisów – wtedy wszystko inne powinno się ułożyć.
Artykuł ukazał się w Pomorskim Thinkletterze nr 2/2022. Cały numer w postaci pliku pdf można pobrać tutaj.
Wydawca
Partnerzy
Partnerzy numeru